niedziela, 11 kwietnia 2021

 Kiedyś miałem strasznego kaca


Trzymałem w wyciągniętej dłoni 


Szklankę wody


Leżąc na boku 


Wpatrywałem się w Nią


Trzeba było się podnieść 


I podnieść do ust


Przełknąć


Zbyt duży wysiłek


Więc się wpatrywałem w 


Mennisk wklęsły


Powierzchni i obliczałem 


siłę napięcia powierzchniowego


Tafli


Czy utonę


Chodząc po moim 


Jeziorze Genazareth


Czy będę odbijać się jak 


Ping pong od Otchłani


Skupienie kociokwiku zaowocowało


Ledwo widocznym tsunami 


Drgającym w oceanie szklanki


To bicie pompki


Od krwi


 przenosiło


Się na wstrząsy podwodne


Kumpel spytał


-co znowu?


-to co zawsze, 


odeszła



sobota, 17 października 2020

 Na urlopie zaprosił ją na wódkę. W tamtej knajpie podawali właściwie zamrożonego Smirnoff'a Expresso. Taką wytrawną kawówkę.

Od zawsze wiedzieli że najlepiej zmrożoną wódkę podają w lichych barach. Smak kawy zostawał długo w ustach. Nie mógł go przegryżć smak twardych sutków, i soli z szyi.


Nad ranem szczęśliwi uzgodnili między sobą że to była tylko awantura, ten ostatni raz. I są wyłącznie przyjaciółmi.

Jeszcze nie ubierali się, czekali kto pierwszy ruszy tyłek i nastawi wodę na kawę.

I padnie sakramentalne w takich sytuacjach pytanie : mieloną czy rozpuszczalną.

Mimo że była to ich pierwsza i ostatnia noc, oboje doskonale wiedzieli ile cukru, i czy z mlekiem czy bez. Jednak zapamiętanie czy rozpuszczalna czy mielona wychodziło poza percepcję. Zmieleni rozpustą pierwszej i ostatniej wspólnej nocy nie chcieli wtedy zajmować się drobiazgami. 

Miało pachnieć, na zasadzie wybitego w podświadomość przez reklamy zapachu kawy o poranku. Że magia i takie tam.


Spasowała pierwsza. Leniwie ściągnęła stopy na chłodną podłogę, specjalnie by mógł się ten ostatni raz napatrzyć,  ruszała nagimi pośladkami nalewając wodę i sypiać mieloną.


Ruszył się też z łóżka. Czekała na to. Wyjął z hotelowego kredensu dwa malutkie kieliszki. Co prawda hotel był podrzędny, nie mieli czasu wczoraj, i chęci znależć czegoś ludzkiego. Zamrażarka była nastawiona na maksa. Palce kleiły się do przemrożonego szkła. Wódka była jak olej. Gęsta. 


"Strzemiennego" mruknęła swoim głębokim altem, i dotknęła wargami kieliszka. Te parę mililitrów CH³O pili trochę zbyt powoli, przeciągając w czasie ostatni łyk.

Wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. "Gdybyś była 5 kilogramów cięższa byłby wstyd" pomyślał , kładąc ją delikatnie. Oboje smakowali wódką. 


Był środek lata, ubranie się zajęło jej minutę. Wiedzieli że nie będzie żadnych telefonów, kontaktów, majli.

Że jest za dobrze żeby to ciągnąć w nieskończoność.


Wbiła szpilki i szła ku drzwiom. Pomachała jak Marlena nie odwracając się.

Zapalił w łóżku, nie dało się odróżnić czy ten trzask to drzwi z numeru obok, czy drzwi taksówki z dołu.


W łazience ,full klasyka, na lusterku odbity profil ust. " no zdążyła się ogarnąć, tylko kiedy?" myślał delikatnie ścierając szminkę ze szkła. Wiedziony tanim sentymentalizmem schował bibułkę do kieszeni. Chociaż wiedział że za kilka miesięcy wyląduje w koszu.


Ubrał się, wrzucił klamoty do worka podróżnego. Umył zęby. Dezodorant. Woda kolońska. Spray. Płyn do ust.


 Gotowy do wyjścia otworzył lodówkę.

Bezwiednie nalał do jej kieliszka. Na rancie były ślady czerwonej pomadki. Co nie wskazywało że wybrał go bezwiednie.


" Mało wypiliśmy, kilka kropli" patrzył na butelkę, dotykając wargami kieliszka.


Na dworzec pojechał tramwajem, chciał obcych ludzi wokół w tym momencie. Pragnął pachnieć damską pomadką w dusznym tramwaju.


"ostatni urlop, facet, to nie może powtarzać się w nieskończoność, alkohol i kobiety doprowadzą cię do punktu zero, man" pomyślał, podając nonszalancko bilet do kontroli kanarowi.


Ten drugi, z tyłu głowy, co nigdy go nie opuścił , warknął: "stary , lubimy wracać do punktu zero, co?".


niedziela, 8 marca 2020

Jak każdy klasyczny alkoholik
spijam ostatki
z dna kielicha
udając kolibra
Jak każdy klasyczny shizofrenik
sprawdzam czy nas jeszcze dwoje
czy już się
rozdwajam jażnią
Jak każdy klasyczny homeopata
Szukam dotknięć Twoich
przedwczorajszych
atomów na skórze
Jak każdy klasyczny narkoman
zwilżam jointa
śliniąc Twe wargi
spuchnięte zawzięcie
Jak każdy klasyczny piroman
stawiam przy łóżku gaśnicę
szukając po omacku
zapałek
Jak każdy klasyczny tabakarz
wciągam Cię w nos głęboko
uszy mając udami
zakryte
Jak każdy klasyczny palacz
zaciągam się Tobą
parząc opuszki
żarem
wilgoci
Jak każdy klasyczny heroinista
puszczam Ci Stonesów
Czekając na
Miłość w żyle
Jak każdy klasyczny paranoik
szukam ciszy
Twoich szpilek
na półpiętrze
Jak każdy klasyczny alkoholik
próbuję opanować drżenie
palców szamocących
się z zapięciem
Jak każdy klasyczny pokerzysta
patrzę Ci w oczy
czekając na
kolejne rozdanie
Jak każdy klasyczny somnambulik
wchodzę w Twoje
sny wyciągniętymi
rękoma
Jak każdy klasyczny klaustrofob
obliczam czy
zmieszczę się
w Twoim kosmosie
Jak każdy klasyczny poeta
piszę Ci sympatycznym
atramentem sonety i
liryki na biuście
Jak każdy klasyczny seksoholik
idę na bazarek
po ziemniaki
i wyprowadzam Azora